*Lily's Pov*
Cholera jasna błagam o jakiś cud. Obiecuję będę grzeczna..
-Więc..podasz mi?-spytał zrezygnowany.
-Proszę po prostu mnie tu zostaw.-szepnęłam lekko wystraszona.
-Ej mała nie bój się. Chcę ci tylko pomóc.-powiedział.
-Jeśli chcesz mi pomóc, zostaw mnie tu.-teraz już nawet nie prosiłam, tylko błagałam.
-Mała tu nie jest bezpiecznie. Zginiesz tu.-spojrzałam na niego, on mówił całkowicie poważnie.-Dobra nie powiesz mi gdzie mieszkasz? To jedziesz ze mną.-powiedział i zmienił kierunek jazdy. Przełknęłam ślinę. Już za kilka minut i tak będę martwa. Kiedy zatrzymał się pod domem Justina mój żołądek przewrócił się do góry nogami.
-Chodź.-powiedział wychodząc z samochodu.
-Poczekam tu.-szepnęłam.
-Ej dobrze się czujesz?-spytał.
-Tak.-odpowiedziałam szybko na co pokiwał głową.
-To może zająć trochę czasu. Chodź.-westchnęłam i ruszyłam za nim. Jednak kiedy nie patrzył zaczęłam się cofać, aż udało mi się uciec. Westchnęłam z ulgą, ale po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie. Zaczęłam krzyczeć.
-Cicho to ja.-powiedział Austin.
-Zostaw mnie.-powiedziałam odwracając się do niego.
-Nie.
-Dlaczego?
-Pięknych dziewczyn nie zostawię, aby je ktoś przeleciał. Dlaczego nie chcesz ze mną iść? Jeśli pójdziesz sama zginiesz.
-Wiesz to ciekawe, ale większe szanse, że zgine są jeśli pójdę z tobą.
-Co?-zapytał zaskoczony.
-Bo to ja jestem Lily.-odpowiedziałam mu, a jego oczy się powiększyły. Po chwili złapał mnie i zaczął prowadzić do domu Justina.
-Puść mnie! Zostaw! Błagam.-to ostatnie wyszeptałam, a łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Kiedy tylko Justin mnie zobaczył złapał mnie i kazał wyjść Austinowi.
-Dlaczego uciekłaś?-spytał ostrym tonem, ale ja nie odpowiedziałam przez co uderzył mnie z całej siły w policzek przez co upadłam.
-Pytałem o coś.-warknął. Poczułam jak uderza mnie w brzuch.-Nie słyszałaś.
-Nie muszę ci odpowiadać, bo nie jestem twoją własnością...-wyszeptałam patrząc na niego. Po chwili on uderzył mnie znowu.-I nigdy nie będę. Wolę zginąć niż być z tobą.-dokończyłam na co uderzył mnie mocno w głowę. Straciłam przytomność.
-Więc..podasz mi?-spytał zrezygnowany.
-Proszę po prostu mnie tu zostaw.-szepnęłam lekko wystraszona.
-Ej mała nie bój się. Chcę ci tylko pomóc.-powiedział.
-Jeśli chcesz mi pomóc, zostaw mnie tu.-teraz już nawet nie prosiłam, tylko błagałam.
-Mała tu nie jest bezpiecznie. Zginiesz tu.-spojrzałam na niego, on mówił całkowicie poważnie.-Dobra nie powiesz mi gdzie mieszkasz? To jedziesz ze mną.-powiedział i zmienił kierunek jazdy. Przełknęłam ślinę. Już za kilka minut i tak będę martwa. Kiedy zatrzymał się pod domem Justina mój żołądek przewrócił się do góry nogami.
-Chodź.-powiedział wychodząc z samochodu.
-Poczekam tu.-szepnęłam.
-Ej dobrze się czujesz?-spytał.
-Tak.-odpowiedziałam szybko na co pokiwał głową.
-To może zająć trochę czasu. Chodź.-westchnęłam i ruszyłam za nim. Jednak kiedy nie patrzył zaczęłam się cofać, aż udało mi się uciec. Westchnęłam z ulgą, ale po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie. Zaczęłam krzyczeć.
-Cicho to ja.-powiedział Austin.
-Zostaw mnie.-powiedziałam odwracając się do niego.
-Nie.
-Dlaczego?
-Pięknych dziewczyn nie zostawię, aby je ktoś przeleciał. Dlaczego nie chcesz ze mną iść? Jeśli pójdziesz sama zginiesz.
-Wiesz to ciekawe, ale większe szanse, że zgine są jeśli pójdę z tobą.
-Co?-zapytał zaskoczony.
-Bo to ja jestem Lily.-odpowiedziałam mu, a jego oczy się powiększyły. Po chwili złapał mnie i zaczął prowadzić do domu Justina.
-Puść mnie! Zostaw! Błagam.-to ostatnie wyszeptałam, a łzy same zaczęły mi spływać po policzkach. Kiedy tylko Justin mnie zobaczył złapał mnie i kazał wyjść Austinowi.
-Dlaczego uciekłaś?-spytał ostrym tonem, ale ja nie odpowiedziałam przez co uderzył mnie z całej siły w policzek przez co upadłam.
-Pytałem o coś.-warknął. Poczułam jak uderza mnie w brzuch.-Nie słyszałaś.
-Nie muszę ci odpowiadać, bo nie jestem twoją własnością...-wyszeptałam patrząc na niego. Po chwili on uderzył mnie znowu.-I nigdy nie będę. Wolę zginąć niż być z tobą.-dokończyłam na co uderzył mnie mocno w głowę. Straciłam przytomność.
*Justin's Pov*
Kiedy tylko dotarło do mnie co właśnie zrobiłem, padłem na kolana i złapałem jej drobne ciało w swoje ręce. Jej piękna twarz teraz była sina i lekko zakrwawiona. Szybko podniosłem ją z podłogi i zaniosłem na kanapę. Pobiegłem do kuchni i wziąłem apteczke po czym przyklęknąłem obok niej. Otarłem jej twarz i przykleiłem plastry. Powoli ją podniosłem i zaniosłem na górę do pokoju i położyłem na łóżku po czym pocałowałem ją w czoło i złapałem za rękę.
-Przepraszam kochanie..-zacząłem.-nie chciałem cię nigdy skrzywdzić...chciałem tylko cię dotknąć, trzymać...po prostu mieć cię blisko siebie, bo..ja tak cholernie cię kocham, ale wiem, że ty mnie nie...-szepnąłem i wstałem po czym wyszedłem z pokoju. Musiałem odreagować. Byłem wściekły. Nie na nią lecz na siebie.. Chciałem się upić i zapomnieć dlatego.. poszedłem do klubu...
-Przepraszam kochanie..-zacząłem.-nie chciałem cię nigdy skrzywdzić...chciałem tylko cię dotknąć, trzymać...po prostu mieć cię blisko siebie, bo..ja tak cholernie cię kocham, ale wiem, że ty mnie nie...-szepnąłem i wstałem po czym wyszedłem z pokoju. Musiałem odreagować. Byłem wściekły. Nie na nią lecz na siebie.. Chciałem się upić i zapomnieć dlatego.. poszedłem do klubu...
*4 godziny później*
Byłem pijany jak chuj, którym zresztą jestem. Nie mogę darować sobie tego co jej zrobiłem za takie gówno. Wyszedłem z klubu już jakieś 40 minut temu, a teraz siedzę na schodach przed domem i pije już 9 piwo. Dużo? To dawka śmiertelna? Gówno mnie to obchodzi. Po jeszcze godzinie siedzenia na schodach i picia wszedłem pijany w cztery dupy do domu. Nie byłem teraz sobą. Nie myślałem jak ja. Po prostu poszedłem na górę i podniosłem Lily z łóżka. Dlaczego? Sam bym chciał wiedzieć. Bez powody puściłem ją przy schodach, a ona zleciała po nich na dół. Po chwili zbiegłem do niej potykając się o stopy i zacząłem ją bić. Tak po prostu. Uderzałem ją w głowę, brzuch, plecy..dla mnie to i tak było za mało. Poszedłem po narkotyki i wstrzyknąłem dość sporą dawkę. Co było dalej? Zostawiłem ją tam dalej nie przytomną, bezbronną i pobitą, a to wszystko ja jej zrobiłem chodź tego nie chciałem. Nie chcę jej krzywdzić. Nie chcę. Ale to moja natura. Jestem mordercą. Tak naprawdę nie mam serca. Jestem bezlitosny, a jeśli czegoś chce...zawsze to dostaję... Wszyscy wiedzą kim jestem. Ja również... Jestem potworem.
__________________________________________________________________________
Cześć :) nie pisałam tyle, bo byłam na obozie, ale teraz są wakacje, a ja będę miała dużo wolnego czasu, więc bd dodawała :) i jak wam się podoba?
Super ale justin to świnia mógłby zmienić swoją naturę
OdpowiedzUsuńkocham takiego jussa cudowny czekam na next
OdpowiedzUsuńdjsfwojrnjfojsdej <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy rozdział ever! ;)
Czekam nn! ;*
Justin jest chory z milości. Rozdział cholernie dobry..miłego obozu:) @Kidpurplerauhl
OdpowiedzUsuńłał jest świetny <3
OdpowiedzUsuńomg
OdpowiedzUsuńSUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńNajlepszy. Długo na niego czekałam a tu jest. Z niecierpliwością czekam na next :)
OdpowiedzUsuńsuper :D
OdpowiedzUsuńTo było boskie nawet nie wiesz jak długo na to czekałam <33
OdpowiedzUsuńto ff tak sie różni od innych zajebisty rozdział mogłabyś pisać troche dłuższe ? :D
OdpowiedzUsuńkiedy następny ??
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział kiedy następny
OdpowiedzUsuńY pobił ją potem z tego powodu się upił i znowu ją pobił ? O.o WTF?!
OdpowiedzUsuńdłuższe rozdziały by były lepsze ale nie mówie ze ten jest zły, bo jest w miare dobry, ale troche bez sensu za pierwszym razem to troche rozumiem że zrobił jej krzywde ale za drugim? bo się upił? to troche bez sensu ale być może to będzie miało jakieś powiązanie z kolejnymi rozdziałamy... cóż czekam na kolejny troche bardziej ogarnięty i rozwinięty jeśli by się dało
OdpowiedzUsuńOmg kiedy nowy ???
OdpowiedzUsuńSuper !!! Nie mogę się doczekać następnego :3
OdpowiedzUsuń